Znacie to powiedzenie,że szewc bez butów chodzi...tak się dzisiaj rozejrzałam po naszych ścianach i pusto!
A natchnęła mnie wizyta u Sąsiadki,która ma już okazałą galerię moich prac.
Wprawdzie nadrabiam z nawiązką w pracowni,ale i w domu mieć się powinno co pokazać.
No to pokazuję - obraz,do kórego mam wielki sentyment, Smutna Dziewczynka z 1998.
Byłby już po pięciokrot w innych rękach,ale tak trudno było się z nim rozstać.
Mam nadzieję,że zostanie ze mną na zawsze.
Przypomina czasy studiów na ASP,zapach terpentyny we wspólnej pracowni,małe mieszkanko studenckie w tle Antonina Krzysztoń,własnoręcznie uwarzony grunt i samodzielne zbijanie krosna,klej kostny gotujący się na kuchence,i ten smród!
To były czasy.
Smutna Dziewczynka,olej na płótnie,40/50,1998.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz